Alergeny wziewne

Alergeny wziewne (inhalacyjne), które dostają się do ustroju przez błonę śluzo­wą dróg oddechowych, są najczęstszą przyczyną chorób alergicznych u ludzi. Wywołują przede wszystkim astmę, alergiczny nieżyt nosa, alergiczne zapalenie spojówek, ale nierzadko są również przyczyną alergii skórnej czy pokarmowej. Wprawdzie u niemowląt i małych dzieci przeważają alergeny pokarmowe, ale większa częstość oddechów u dzieci niż u dorosłych i mniej sprawna funkcja miejscowych mechanizmów obronnych powodują również łatwe uczulanie na alergeny wziewne. Do najczęściej alergizujących czynników wziewnych zaliczamy: kurz, rozto­cze, sierść i naskórek zwierząt, pierze, wełnę, pyłki roślin, różnego rodzaju grzyby chorobotwórcze, czyli pleśnie. Dobrze to ilustrują wyniki testów skór­nych (tab. I), uzyskane na podstawie badania 370 dzieci w wieku od 0 do 18 lat, u których wykonałam testy punktowe z tymi alergenami. Na 370 dzieci z objawami sugerującymi alergię na podstawie wywiadu, testy skórne z alerge­nami inhalacyjnymi były dodatnie u 73,7% badanych. Kurz jest alergenem niejednorodnym. Składa się głównie z cząsteczek organi­cznych, włókien wełny i innych materiałów, włosów, komórek naskórka, cząs­tek owadów, z pleśni, roztoczy, bakterii i produktów ich rozpadu. Cząsteczki kurzu, widoczne dla oka tylko w smudze ostrego światła, są tak małe, że z łatwością dostają się wraz z wdychanym powietrzem do dróg oddechowych i osiadają na błonie śluzowej układu oddechowego. Tu zostają podobnie jak inne alergeny wziewne wyeliminowane przez miejscowo działające mechanizmy obronne (np. makrofagi,. wydzielnicze IgA). Jeżeli sprawna eliminacja alerge­nów zawodzi, penetrują w głąb błony śluzowej alergizując ustrój lub wywołując odczyn alergiczny w już uczulonym ustroju. Nawet najbardziej pedantyczna gospodyni nie może się pochwalić, że w jej domu nie ma kurzu. Znajduje się go mnóstwo na powierzchniach mebli, książkach, dywanach, makatach, materacach. Częste trzepanie miękkich mebli i materaców, odkurzanie mieszkania sprawnym odkurzaczem może tylko zmniejszyć ilość tego wszechobecnego i różnorodnego alergenu. Ze względu na tę różnorodność kurzu w różnych mieszkaniach zdarzają się dzieci uczulone tylko na kurz własnego lub innego określonego mieszkania; w innym czują się dobrze. Na ogół jednak skład kurzu jest na tyle podobny, że na całym świecie używa się zarówno do testowania, jak i leczniczo — do odczulania, jednako­wych, fabrycznie przygotowanych preparatów kurzu. Roztocze. Kilkanaście lat temu Voorhorst i inni badacze dowiedli, że głów­nym składnikiem kurzu, najbardziej czynnym w uczulaniu, są roztocze — bar­dzo małe organizmy, wprawdzie dużo większe od bakterii, ale niewidzialne gołym okiem. Ich liczba w 1 gramie kurzu jest zmienna — od kilku do tysiąca i więcej. Najlepiej rozmnażają się w warunkach ciepłych i wilgotnych. Odżywia­ją się substancjami białkowymi — złuszczonymi komórkami naskórka, pleśnia­mi, resztkami pokarmowymi. Bytują w bliskim otoczeniu człowieka: na jego skórze, na pościeli, materacach, miękkich meblach. Częsta zmiana bielizny pościelowej, trzepanie materaców, a zwłaszcza czyszczenie ich za pomocą odku­rzacza, mogą zmniejszyć liczbę roztoczy w otoczeniu chorego. Znane są różne rodzaje roztoczy (Dermatophogoides pteronyssimus, farinae, culinae i inne). Według Voorhorsta właściwości alergizujące kurzu zależą od zawartości w nim roztoczy. Nic dziwnego więc, że u ludzi uczulonych na kurz, którzy mają dodatnie testy skórne na kurz domowy, test z antygenem roztoczy jest również dodatni u ok. 90% badanych. U dzieci uczulonych na roztocze wyraźne nasilenie objawów choroby obser­wuje się jesienią (październik, listopad), ponieważ jest to okres rozmnażania się roztoczy, a jednocześnie początek sezonu ogrzewczego, który sprzyja ruchowi powietrza i wirowaniu cząsteczek kurzu i roztoczy, a zatem łatwiejszemu wdy­chaniu ich. Ponadto okres chłodów zwiększa czas pobytu dziecka w domu lub w innych pomieszczeniach zamkniętych. Sierść i substancje naskórkowe zwierząt. Są to bardzo silne alergeny. Nawet niewielkie ilości pyłu z sierści zwierzęcej osadzone na ubraniu osób kontaktujących się z dzieckiem, na meblach, dywanach mogą wywoływać cięż­kie napady astmy lub inne postacie alergii. Bezpośredni kontakt ze zwierzętami może mieć działanie jeszcze silniejsze. W warunkach bezpośredniego kontaktu alergizująco działać może nie tylko sierść zwierzęcia, ale i jego ślina, bowiem zarówno w naskórku, sierści jak i ślinie mogą znajdować się te same substancje uczulające. Nierzadko obserwujemy u dzieci bąble pokrzywkowe na skórze po polizaniu przez psa, czy kota lub obrzęk warg czy oczu, jeżeli zwierzę poliże twarz. Inne dzieci reagują na sporadyczny kontakt ze zwierzęciem gwałtownym katarem, kichaniem czy łzawieniem. Jeżeli dziecko alergiczne ma stały kontakt ze zwierzęciem lub zwierzętami w domu, objawy są bardziej nasilone. Występu­ją wówczas napady astmy, przewlekłego nieżytu nosa, nawracającego, napado­wego kaszlu lub objawy sugerujące przeziębienie. Alergeny sierści zwierząt są na tyle czynne, że stały kontakt z nimi dziecka atopowego prowadzi zawsze do uczulenia. Jest tylko kwestią czasu, kiedy to nastąpi. Dlatego trudno mi odpowiedzieć zarówno chorym dzieciom, jak i ro­dzicom, kiedy będą mogli mieć znowu w domu psa, kota czy inne zwierzę. W przypadku dzieci wiejskich ciężkie uczulenie na sierść zwierząt stanowią duży problem, ponieważ w warunkach gospodarstwa rolnego nie można po­zbyć się zwierząt. W takich sytuacjach uczulone dzieci muszą przenosić się do internatów w mieście, a w czasie pobytu w domu, w okresie wakacji, brać liczne leki. Muszę przyznać, że z dziećmi uczulonymi na sierść zwierząt mam duże kłopoty. Są one przeważnie bardzo przywiązane do swoich czworonogów, rozstanie z nimi jest dla nich wielkim przeżyciem, proszą więc o leki łagodzące objawy albo dopytują się o szczepionki odczulające. Jednakże leków nie można podawać stale, ponieważ przestają być skuteczne. Istnieje również słuszna zasa­da, że nie odczula się pacjentów na te czynniki alergizujące, które można z otoczenia lub pożywienia chorego eliminować. Muszę więc być stanowcza i polecam oddanie zwierzęcia do domów, w których nie ma dzieci czy do­rosłych obciążonych chorobami alergicznymi. Robię to z dużą przykrością, ponieważ sama lubię zwierzęta i rozumiem innych, dla których obcowanie ze zwierzętami jest źródłem wielu radości. Jak dotąd jednak w przypadkach uczu­leń na sierść nie ma innej rady, jak izolowanie źródła alergizacji od osoby uczulonej. Zdarza się, że po oddaniu zwierzęcia z domu rodzice po jakimś czasie zgłaszają się ponownie z wątpliwościami co do rodzaju uczulenia. Nie mają już psa w domu, a ich dziecko miewa nadal napady duszności, choć trochę rza­dziej. Pytają więc, czy na pewno chodzi tu o uczulenie na sierść. Izolowane uczulenie na sierść zwierząt nie jest rzeczywiście częste, przeważnie łączy się z uczuleniem na inne alergeny, które mogą działać nadal, np. kurz. Ponadto usunięcie śladów sierści z domu wymaga czasem wielu tygodni, nawet miesięcy, a w tym czasie objawy choroby mogą występować nadal. Przyczyny czasem bywają inne. Nie ma już w domu psa czy kota, ale dziecko nosi właśnie czapkę lub kołnierz przy palcie ze skórki króliczej albo matka dziecka nosi futro z lisa. które wisi w przedpokoju (dziecko wielokrotnie tamtędy przechodzi). W innym przypadku jako rekompensatę za oddanego zwierzaka dziecko dostało psa maskotkę wykonaną ze skórki króliczej. Uczulenie na sierść zwierząt jest na ogół krzyżowe, to znaczy dziecko może uczulić się na sierść psa, ale reagować także na sierść kota, królika czy konia. W takiej sytuacji nawet skrawki naturalnego futerka użyte do wyrobu maskotki mogą być źródłem uczulenia. Najcięższe i najwcześniej występujące uczulenia na sierść zwierząt obserwuje­my u tych dzieci atopowych, które stykały się ze zwierzętami już od niemo­wlęctwa. Pamiętajmy, że w tym wczesnym okresie życia możliwości eliminacji alergenów z powierzchni błon śluzowych są ograniczone i do uczulenia docho­dzi bardzo łatwo, choć na ogół nie od razu występują burzliwe objawy; najczęś­ciej wykrywamy to później. Jeżeli którekolwiek z rodziców wykazuje jakieś objawy alergiczne, albo przy­padki takie obserwowano w jego rodzinie, małe dziecko powinno być szczegól­nie chronione przed jakimikolwiek alergenami, między innymi przed kontaktem ze zwierzętami. Pióra ptasie. Uważane są przez wielu autorów za jeden z częstszych alerge­nów. W Polsce, gdzie istnieje tradycja pościeli z pierza, zarówno dla dorosłych (poduszki, puchowe kołdry, pierzyny), jak i dla dzieci, nawet najmłodszych (beciki puchowe), kontakt z tym alergenem jest dość powszechny. Uczulenie na pióra może występować również u hodowców ptaków (kanarki, papugi, gołę­bie), właścicieli zabawek ozdobionych piórami lub wypchanych ptaków stano­wiących pomoce naukowe czy trofea myśliwskie. Chore dziecko dość dużo czasu spędza w łóżku i jest narażone na bezpośred­ni kontakt z alergenem. Nawet bardzo szczelne wsypy, to znaczy poszewki, w których znajduje się bezpośrednio pierze czy puch, nie chronią dostatecznie przed unoszeniem się pyłu z pierza w otoczeniu. Każdy ruch powietrza czy poprawianie pościeli pogarsza ten stan i powoduje, że we wdychanym przez chorego powietrzu znajduje się nowa porcja alergenu. Dzieci z jakąkolwiek postacią alergii nie powinny mieć pierza w swojej pościeli. Ponieważ pył z roz­padających się piór jest szczególnie „lotny” i łatwo przenosi się z prądem powietrza do innych pomieszczeń, cała rodzina, w której jest ktoś uczulony na pierze, powinna zrezygnować z pościeli z pierza. W obecnej dobie, kiedy istnieje tyle materiałów zastępczych, nie jest to trudne. Z zestawienia podanego w tab. I wynika, że uczulenie na pierze w grupie dzieci, które badałam, nie było wysokie; wykazano je u 40% pacjentów. Jest więc dużo niższe niż odsetek uczuleń na kurz czy sierść zwierząt. Być może, wiąże się to z uświadomieniem matek, że puchowe beciki dla noworodków i niemowląt są anachronizmem i używania ich nie można pogodzić ani z higie­ną, ani prawidłowym pielęgnowaniem dziecka. Rzeczywiście w poradniach dzie­cięcych coraz rzadziej zdarza nam się widzieć dzieci przynoszone w puchowych becikach. Mam nadzieję, że wkrótce będą one całkowicie wyeliminowane. Pyłki roślin. Uważane są za alergeny mniej dokuczliwe, gdyż wywołują objawy alergii sezonowej. Wśród ludzi uczulonych na pyłki roślin dominuje nadwrażliwość na pyłki kwitnących traw. Uczulenia na pyłki drzew, krzewów czy kwiatów występują rzadzej, ale trudniej je rozpoznać i leczyć. Nie wszystkie pyłki alergizują w tym samym stopniu. Te pyłki, które przenoszą owady (owadopylne), o dużych wymiarach i lepkiej grubej otoczce, nie mają znaczenia jako alergeny. Rolę alergenów spełniają pyłki przenoszone przez wiatr (wiatropylne), małe, lekkie, łatwo osiągające powierzchnię błon śluzowych. Cechy te wykazują głównie pyłki traw, zbóż, czasem chwastów i w mniejszym stopniu niektórych drzew (leszczyna, wierzba, topola, klon, brzoza), krzewów i kwiatów. Pylenie drzew, krzewów i kwiatów rozpoczyna się wczesną wiosną (leszczyna, wierzby) i trwa przez całe lato ze zmiennym natężeniem. Kwitnienie traw występuje w okresach dość stałych dla danej szerokości geograficznej. W centralnej Polsce trwa od końca maja do połowy lipca. Nad morzem lub w górach rozpoczyna się i kończy z 2—3tygodniowym opóźnieniem. Terminy te mają znaczenie dla ustalania wyjazdów wakacyjnych uczulonych dzieci. W niektórych krajach opracowuje się specjalne mapy maksymalnego zapyle­nia powietrza różnymi pyłkami dla danej miejscowości i w określonym czasie. Ułatwia to pracę alergologa. Poszczególne lata różnią się znacznie natężeniem pylenia. Zależy to od pogo­dy, wiatru, deszczów. Najgorsze dla uczulonych na pyłki są lata upalne i wie­trzne. Deszcze oczyszczają powietrze z pyłków. Zimne i deszczowe lata są najpomyślniejsze dla ludzi z pyłkowicą. Panuje przekonanie, że uczulenie na pyłki występuje głównie u starszej mło­dzieży i młodych dorosłych. Istotnie, nie obserwuje się na ogół uczuleń na pyłki u dzieci poniżej 3 roku życia, ale już u 5latków gorączka sienna (uczulenie na pyłki) nie jest rzadkością. W pierwszych latach otoczenie kojarzy obserwowane objawy raczej z infekcją, a nie uczuleniem. Jeżeli w tym czasie dziecko obejrzy kompetentny lekarz, rozpoznanie może być postawione wcześniej. Wykonując testy skórne u wielu setek dzieci zauważyłam, że dodatnie odczyny na trawy mogą wyprzedzać objawy uczulenia klinicznego o 2—3 lata. Pleśnie. Są częstymi alergenami u dorosłych i dzieci. Ich wzrostowi sprzyja wilgoć i ciepło. Rozmnażają się obficie w domach wilgotnych, źle wietrzo­nych, ciepłych. Zarodniki pleśni — unosząc się w powietrzu z cząsteczkami kurzu — wraz z nimi dostają się do dróg oddechowych. Szczególnie łatwo rozmnażają się w piwnicach, w materacach i miękkich meblach, pod tapetami, w wentylatorach, nawilżaczach, czasem w doniczkach z kwiatami, na pro­duktach spożywczych źle lub długo przechowywanych. Mokre, nie wysuszone ubranie, buty przechowywane w nieprzewiewnym miejscu, stają się doskonałym miejscem do namnażania pleśni. Pleśnie znajdują się również poza domami mieszkalnymi. Wegetują na tra­wach, chwastach, liściach, jarzynach, owocach, starych papierach, słomie, w wilgotnej ściółce leśnej, w ziemi kompostowej. Z przytoczonych tu przykładów wynika, że pleśnie są właściwie wszędzie. W domach w ciągu całego roku, a w powietrzu atmosferycznym od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Na szczęście nie wszystkie rodzaje pleśni uczulają. Przeciwdziałamy namnażaniu pleśni utrzymując w domach idealny porządek. Jeżeli wokół domu jest ogród, ścinamy regularnie trawę, nie pozwalamy, aby krzewy i chwasty wyrosły gęsto, zwłaszcza tam, gdzie jest wilgotno, a duże drzewa nie pozwalają na pełną operację słońca. Warto odwiedzić też strony: metadrol